Na co dzień jeżdżę z licznikiem Wahoo który wrzuca trasy automatycznie na stravę. Pożyczyłem go koledze który miał jechać trasę Poznań - Zakopane. [ostatecznie nie wyruszył - rozchorował się i przełożył wyjazd]. Odpaliłem wiec Stravę w telefonie, czego wcześniej nie robiłem. Okazało się po powrocie, że w nowym telefonie aplikacja ma ustawione oszczędzanie energii i nie działa w tle. Efektem jest brak zapisu trasy. A tak wiało w plecy.... bankowo jakieś PR wpadły po drodze ;) :D
W sobotę nie miałem za dużo czasu na rower, a że udało sie wstać nieco wcześniej (jakoś przed 9), postanowiłem wyskoczyć na mała rundę po okolicy. Założyłem sobie dystans 50 km i jazdę asfaltem a skoro tak, to pomyślałem że pojadę w strony Trollkinga - a nóź go spotkam po drodze ;) I tak zaliczyłem Szachty, i bardzo kiepskiej jakości asfalty w WPN, powrót przez Komorniki i Skórzewo. Pogoda w sumie idealna: 18 stopni, czasem odrobina słońca, prawie zerowy wiatr.
6.23 wsiadam do pociagu relacji Poznań - Świnoujście. Tak wczesny start ze względu na powrót upałów. W ciągu dnia temperatura powietrza osiągnie 29 stopni. Niby mało w porównaniu do ostatnich dni ale i tak wystarczająco dużo aby podczas tych 120km wypić 3 litry płynów i polewać głowę wodą :)
Wysiadam w Krzyżu Wielkopolskim i przez Puszczę Notecką, Sieraków, Chrzypsko Wielkie kieruję się do Poznania. Z początku bardzo ciężki teren. Piachu tak dużo, że wielokrotnie muszę prowadzić rower. Dopiero ok 40 km zaczynąją pojawiąć się regularne drogi asfaltowe. Tereny piękne, jeziora czyste, sporo pagórków, w tym dwa punkty widokowe.
Zimne piwo po powrocie do domu smakuje najlepiej na Świecie :)
Godz. 20.00, tablica informacyjna nad ulicą Bukowską wskazywła 29.5 stopnia. Główny cel: lekko się zgrzać i spocić żeby zimne piwko po powrocie smakowało jeszcze lepiej. Przy okazji test aparatu z nowego telefonu (4 letni Samsung wyzionął ducha).
Figa i zimny browar po powrocie:
Kilka testowych zdjęć, bez retuszu, wersja zwykła + obiektyw szerokokątny
Długi weekend w Anastazewie zakończony krótką przejażdżką po okolicznych szosach. Całkiem dobre drogi i przyjemnie krajobrazy. Dużo czystych jezior czyli generalnie dobra miejscówka na rower. Następnym razem być może uda się zaliczyć jakąś dłuższą trasę, ten weekend był raczej w klimacie rodzinnym/grillowym + plażowanie/piwko/książka itp. Rower jako dodatek ale i tak wyszło jakieś 180km w te 4 dni więc nie ma tragedii :)
To zdjęcie jeziora Turkusowego (lub Szmaragdowego) na terenie kopalni węgla brunatnego Konin. Nie znajdowało się ono na trasie tej rowerowej mini wycieczki - podjechaliśmy tam autem. Myślę jednak że warto je tu wrzucić, to jakieś 15 km od Kleczewa - może ktoś będzie miał ochotę tam zawitać. Na tym terenie obowiązuje zakaz wstępu i generalnie po opadach z dnia poprzedniego ciężko było sie tam dostać (błoto, chaszcze, strone zejścia grożące glebą) ale da się to zrobić ;)
********************************************************************
Jeśli zaprosiłem Cię do znajomych a się nie znamy, to prawdopodobnie jeździsz w mojej okolicy i/lub lubię czytać Twoje relacje. Przyjęcie zaproszenia ułatwi mi więc przeglądanie Twoich wpisów. Dzięki!
********************************************************************